niedziela, 29 listopada 2015

Bjørn F. Rørvik, Per Dybvig (ill.), Reven og grisungen. Samleutgave


Książkę Rørvika z przyjemnością poleciłabym każdemu (dużemu i małemu) na poprawienie nastroju, na przykład podczas późnojesiennej chandry. To wspaniały naturalny antydepresant, działa zawsze i nie można go przedawkować.
Zebrane w jednym tomie trzy historyjki o lisie i prosiaczku, ukazały się wcześniej jako osobne książki. Nie dziwię się, że zostały ponownie zebrane i wydane, również w formie audiobooka. Nie jestem równie zaskoczona, że w roku 2005 opowieści o sympatycznych zwierzątkach otrzymały Kulturdepartementets bildebokpris (nagrodę norweskiego Ministerstwa Kultury).
Reven og grisungen (Lis i prosiak) to pełna humoru opowieść o parze tytułowych przyjaciół, którzy mieszkają w lesie i mają wiele przygód. Prosiaczek ma prosty ogonek i jest trochę nieśmiały, lis jest odważny i wygadany, obaj mają mnóstwo pomysłów i bogatą wyobraźnię.  Bywają także uroczo naiwni. W ich przygodach biorą udział także inne zwierzęta i stworzenia, zarówno realne, jak i  fantastyczne.
W książce zostały zebrane trzy opowieści: Rebusløpet (Bieg rebusowy) , Konglesugeren (Szyszkowy odkurzacz), Kumatpakkene (Drugie śniadanie krowy).
Historyjki są zabawne i oryginalne. To rodzaj humoru, który świadczy o wyobraźni i inteligencji autora. Zabawne są zarówno opisywane sytuacje, jak i język. To ostatnie opiera się głównie na grach językowych i kulturowych, które są dobrze zrozumiałe dla Norwegów. Dla tłumaczy książka ta jest jednak nie lada wyzwaniem, ponieważ  wymaga zastąpienia norweskich kalamburów i skojarzeń brzmieniowych, innymi odpowiadającymi danemu językowi.  Ale jestem przekonana, że będzie to również ciekawe wyzwanie, dające wiele satysfakcji.
Gry językowe oraz odniesienia kulturowe, które wprowadza norweski autor, są równie zabawne dla dorosłych, jak i dzieci.  Tym charakteryzuje się dobra książka mająca podwójnego adresata.

Trzecia historyjka Kumatpakkene opowiada o tajemniczym zniknięciu jedzenia krowy, a dokładniej zimowych zapasów siana. Lis i prosiaczek w dość oryginalny sposób pomagają krowie gromadzić zapasy… tocząc kule śniegowe po łące i w ten sposób zbierając trawę.  Mają przy tym sporo zabawy. Gdy całe siano zostaje zebrane, okazuje się, że zapasy zaczynają znikać. Krowa jest w rozpaczy. Co będzie jadła przez całą zimę?  Para przyjaciół rozpoczyna dochodzenie. Prosiak jest przekonany, że złodziejami są potwory z kosmosu. Ma na to pewne dowody… Lis mu jednak nie wierzy i wpada na pomysł rodem z powieści detektywistycznej: postanawia wytropić złodziei, prowokując ich do kolejnej kradzieży. Tym razem w kuli śniegowej oprócz trawy ukrywają się (na sofie i przypięci pasami bezpieczeństwa)  prosiak i lis. Oddychają przez wystawioną na zewnątrz rurę. Podstęp się udaje. Bohaterowie zostają porwani w powietrze i przeniesieni w inne miejsce. Jest suspens i akcja! Sprawcami kradzieży okazuje się jednak nie UFO, ale Snøffelhøns, czyli (i to kolejna zabawa językowa) rodzaj kuromrówkojadów.  Ptakomrówkojady nie grzeszą inteligencją i dlatego zapewne, jak podaje autor, wyginęły. Ptaki, które porwały lisa i prosiaka oraz inne kule śniegowe z sianem, są ostatnią parą swego gatunku. Ponieważ nie mogą mieć własnych jaj, poszukują cudzych (które mogliby zaadoptować?).  Kule śniegowe wzięli więc za „jaja traktora” (bo to zazwyczaj traktor przygotowuje jedzenie dla krów na zimę). Po wyjaśnieniu całej sprawy i oddaniu krowie zapasów, kura ptakomrówkojada… znosi swoje własne jajko. A jednak, to, co wydawało się niemożliwe ziściło się. Wszystko kończy się gratulacjami.


Zalety tej książki nie ograniczają się do zabawnej, dobrze opowiedzianej historii. Interesujące ilustracje Pera Dybviga wyraźnie podnoszą poziom humoru  Reven og grisungen. Rysownik ma charakterystyczną i dobrą kreskę z mocno satyrycznym zacięciem.  Używa tradycyjnej techniki: ołówka i kredek, wybiera kolory pastelowe.
Wielką zaletą jest również wydanie książki w formie audiobooka. Autor, Bjørn F. Rørvik sam czyta swoje opowieści i robi to z wielkim wyczuciem. Dzięki temu wszystkie zabawne dialogi wybrzmiewają znakomicie. Norweski autor ma z pewnością talent nie tylko do pisania, ale także do czytania z iście aktorską werwą, czego szczerze mu zazdroszczę.
Polecam Reven og grisungen do czytania i słuchania.  Dla dużych i małych.

 
Reven og grisungen. Samleutgave av Bjørn F. Rørvik (tekster) og Per Dybvig (illustrasjoner) handler om to venner som bor i skogen. De er finurlige og fantasifulle. Reven er litt modigere enn grisungen. Han er pratsom og  har mye ideer. Grisungen er en sjenert og forsiktig person.
Boka består av tre fortellinger Rebusløpet, Konglesugeren og Kumatpakkene. Den siste teksten beretter om kua, vintermaten, og et mysterium.  Reven og grisungen hjelper kua med vintermaten. Når de er ferdige all vintermaten forsvinner på mystisk vis. Hvem har tatt dem? Hvem har stjålet kumatapakkene? Kua er fortvilet. Heldigvis løser reven og grisungen mysteriet. Rebusløpet, Konglesugeren og Kumatpakkene i en samleutgave Rebusløpet, Konglesugeren og Kumatpakkene i en samleutgave Rebusløpet, Konglesugeren og Kumatpakkene i en samleutgave
Bjørn F. Rørvik sa i et intervju:  „Bøkene om Reven og Grisungen har ikke noe budskap akkurat. Vennskapet og humoren er det viktigste for meg. I tillegg skal det være ei god fortelling som er morsom å lese høyt. Jeg synes det er fint hvis noen blir glade av å høre på. Jeg liker å tulle med ord, og håper noe av leken smitter over på barna, slik at de skjønner at språk er noe som er gøy. Bokstavene er gratis og kan brukes til alt”.
Dette er veldig god opsummering av Reven og grisungen. Der er verdt å nevne at illustarsjonene av Per Dybvig er morsomme og utrykksfulle. De utvider tekster.
Jeg anbefaler denne boka både til barn og voksne leserne.  absurd og surrealistisk humor



Bjørn F. Rørvik, Per Dybvig, Reven og grisungen. Samleutgave, Cappelen Damm, 2008.
Bjørn F. Rørvik, Per Dybvig, Reven og grisungen. Lydbok, Cappelen Damm, 2008.
Język/språk: norweski (bokmål)/ norsk (bokmål)
Grupa wiekowa/Alder: 6-9 lat/år

 

środa, 4 listopada 2015

Bjørn F. Rørvik, Ragnar Aalbu, Purriot og den usynlige mannen



Purriot og den usynlige mannen  (Purriot i niewidzialny człowiek) jest pierwszą książeczką detektywistycznej serii dla małych czytelników. Dwie następne to  Purriot og den forsvunne bronsehesten (2013) i  Purriot og skimysteriet (2015). Coś mi jednak mówi, że to nie koniec, i  że seria będzie się jeszcze rozwijać przez ładnych parę lat.
Purriot og den usynlige mannen ma wszystkie cechy powieści detektywistycznej dla dzieci. Jest tu zagadka i sławny detektyw, który ją rozwikła dzięki przenikliwości swojego umysłu.  Tajemnica jest na miarę czytelnika: umiarkowanie skomplikowana i niezbyt straszna. Odpowiednia dla dzieci w wieku między sześć a dziewięć lat, do których książka jest adresowana.
Znacznie ciekawsza jest sama postać detektywa, którego imię Purriot kojarzy się ze słynnym Herkulesem Poirot. Jego norweskie nazwisko jest kalamburem  i odsyła do słowa por (nor. purre). To skojarzenie owocuje (choć może powinnam  napisać „jarzynuje”)  również wyglądem słynnego detektywa, który w książce norweskich autorów jest dorodnym porem. Ze wszystkich bohaterów występujących na kartach tej historii dałoby się przyrządzić smaczną zupę jarzynową. Żona pana Pora jest papryką, a jedna z ofiar selerem. Oprócz postaci rodem z „warzywniaka” mamy tu również zwierzęta, np. starego wilka, pudle i jeże. Całkiem sympatyczną menażerię.
Książeczka jest ciekawa i dowcipna, co  odnosi się to zarówno do tekstu, jak  i ilustracji. Autorem obrazków jest  Ragnar Aalbu, który jest rysownikiem obdarzonym dużym poczuciem humoru,  o czym miałam okazję przekonać się osobiście podczas tegorocznego Barnebokfestival w Oslo.  Dodatkowym autem ilustracji  Purriot og den usynlige mannen jest to, że są one  stylizowane na sztukę art déco, w czym wykazują spójność  z czasem powstania bohatera Agaty Christie.
Z dowcipnych smaczków, którymi jest doprawiona ta książeczka,  warto wymienić „puddelrock”, który gra kapela złożona  z trzech, włochatych piesków oraz rysunki, które rozbawią szczególnie dorosłych czytelników, np. wiszące na ścianie portrety np. niejakiej „Agathy Crispi”  lub „Borisa Pastirnaka” (norw. pastinakk – pasternak).

Książka  Rørvika i Aalbu wyróżnia się ciekawą akcją,  kryminalną zagadką i sporą dawką humoru. Czyli wszystkim tym, co składa się na zgrabną powieść detektywistyczną dla małych czytelników.


Purriot og den usynlige mannen er den første boken i en ny serie om mesterdetektiven Purriot, skrevet av Bjørn F. Rørvik og illustrert av Ragnar Aalbu.
Detektiven ser ut som en purre og har noen fellestrekk med sin verdensberømt navnebror Poirot.  Hercule Poirot er en av de mest berømte detektiver i litteraturhistorien. Han har dukket opp i over  30 krimromaner av Agatha Christie. Purriot har opptrådt i tre bøker av Rørvik og Aalbu.  Men jeg er sikker på at det er bare begynnelse. Bjørn F. Rørvik og Ragnar Aalbu har lykkes å lage morsmom og spennende bok som paser for leserne mellom 6 og 9 år.
Purriot og den usynlige mannen har de klassiske faktorene som en krim bør inneholde: et mysterium, mistenkte og offer. Det er originalt at forfatteren har valgt grønnsaker som hovedpersoner. Purriot er en purre og kona hans er en paprika.
Jeg liker Rørviks og Aalbus humor som viser seg både i språk og illustrasjoner (f eks ny
musikksjanger „puddelrock» og portretter som henger på vegger slik som „Agatha Crispi” og „Boris Pastirnak”).
Illustrasjonene til Aalbu bringer stemningen tilbake til art deco og Poirots gullalder i mellomkrigstiden. De  er dekorative og morsomme. Dessuten utvider de teksten på en fin måte.
Jeg er enig med Randi Landmark som har krevet på bloggen sin at „Den kan sikkert fungere utmerket som en aller første introduksjon til kriminallitteraturen”.
http://pervoluto.blogspot.no/p/om-randi-og-bloggen.html
 
Bjørn F. Rørvik, Ragnar Aalbu, Purriot og den usynlige mannen, Cappelen Damm, 2012.
Język/språk: bokmål
Grupa wiekowa/Alder 6-9 lat/år

 

wtorek, 20 października 2015

Stian Hole, Morkels alfabet


Najnowsza autorska książka Stiana Hole, Morkels alfabet (Alfabet Morkela) opowiada o słowach i miłości. W obydwu przypadkach chodzi o odkrycia i oczarowania.
Opowieść zaczyna się od słowa, a dokładniej od słowa „Hei” (cześć), które bohaterka, znana z wcześniejszej książki Annas himmel http://trolleimisie.blogspot.no/2015/10/stian-hole-annas-himmel.html znajduje zapisane na kartce. Papier leży przyciśnięty kamieniem na zmarzniętej łące. I choć miejsce wydaje się dziwne i niesprzyjające korespondencji, kartka jest skierowana do Anny. Autorem wiadomości jest tytułowy Morkel, który chodzi do tej samej szkoły co dziewczynka. Po wymianie kilku listów bohaterowie spotykają się.
Morkel jest dość dziwnym chłopcem, unika szkoły i najczęściej spędza czas w lesie w swoim domku na drzewie. Zdecydowanie woli towarzystwo zwierząt niż ludzi.  Powodem tego jest zasygnalizowana przez autora (Hole to mistrz niedopowiedzeń) historia ojca Morkela, który jest złodziejem. Chłopiec przeżywa, więc dramat, w którym możemy się domyślać takich uczuć, jak wstyd, żal i bunt. Przyroda jest ratunkiem i ucieczką od rzeczywistości, w której chłopiec jest zapewne napiętnowany jako syn kryminalisty. Obroną Morkela jest również kreowanie swojego własnego świata.  Najważniejszą rolę odgrywa w nim tajemniczy alfabet, który dał tytuł książce.  Alfabet Morkela to słowa, które wycina on w korze drzewa. Wyrazy, które należą do niego, trochę rzadkie, staromodne, pociągające swoją urodą, brzmieniem. Anna zostaje zaproszona do tego świata i wkrótce dołącza swoje słowa do alfabetu, np. takie jak „piżmo”, „gęsia skórka”, „skrawek ziemi” (w języku norweskim wszystkie te słowa są jednowyrazowe).

Bohaterowie przeżywają fascynację słowami i… sobą. Przyjaźń przeradza się w pierwszą miłość. W tym młodzieńczym uczuciu jest radość, przyjaźń, potem rozstanie i odnalezienie. Wszystko to rozgrywa się na tle przyrody, choć słowo „tło” nie jest tu chyba właściwe. Natura odgrywa tu bowiem niezwykle ważną rolę, współgrając z uczuciami bohaterów.  Historia zaczyna się zimą, a kończy wiosną. Zaczyna się od nieśmiałej, trochę nieufnej przyjaźni, a kończy na rozkwitającej miłości.  Obumarcie i rozkwit to czytelny paralelizm między uczuciami bohaterów i naturą.
Temat pierwszej miłości został potraktowany oryginalnie, w sposób daleki od uproszczeń i sentymentalizmów. Morkels alfabet, podobnie jak wszystkie książki tego autora, wyróżnia się niezwykłym, poetyckim nastrojem. Hole kreuje go zarówno poprzez słowo i obraz. Słowo jest oszczędne, starannie dobrane i znaczące.  Ma raczej uruchamiać wyobraźnię czytelnika niż wypełniać ją gotowymi treściami. Podobnie jest z obrazem. Ilustracje norweskiego autora zasługują na szczególną uwagę, ponieważ to na nich opiera się według mnie w większej części międzynarodowy sukces tego autora.


Hole należy do tych rysowników, którzy tworzą „po jasnej stronie mocy”, że użyję takiego własnego metaforycznego określenia. Określenie to oznacza dla mnie ilustracje ładne, których głównym wyróżnikiem jest estetyka idąca w parze z wysokim poziomem artystycznym.  „Ładne” ilustracje nie są dziś wiodącym trendem w książce obrazkowej dla dzieci.  Dominują rysunki groteskowe i „charakterystyczne”.  W pewnym sensie można, więc powiedzieć, że Stian Hole jest rysownikiem konserwatywnym, jeśli chodzi o samą „ideę” ilustracji. Z drugiej strony, jeśli spojrzeć na stronę techniczną, to są to prace nowoczesne, w których norweski rysownik z dużą wprawą i wyobraźnią wykorzystuje technikę komputerową.
Technika, którą stosuje została pokrótce opisana np. w Store Norske Leksikon:
„Technikę ilustracji można opisać jako bezszwowy montaż cyfrowy. Hole przetwarza warstwa po warstwie zdjęcia i rysunki w Photoshopie. W ten sposób osiąga wizualny efekt, który przypomina zarówno fotografię, jak i dzieła surrealistyczne oraz fantastyczne”.
(„Illustrasjonsteknikken kan beskrives som sømløse, digitale montasjer. Hole bearbeider foto- og bildeutklipp, lag på lag, i Photoshop. Slik skapes et visuelt uttrykk som minner om fotografiet, men som samtidig er surrealistisk og eventyraktig”).
Efekty tej techniki są zaskakujące i oryginalne. Hole często wykorzystuje w swoich ilustracjach również odniesienia do kultury, tej popularnej i wysokiej, np. sławnych postaci lub znanych dzieł malarskich. (Pisała o tym m.in. Pani Zorro na swoim blogu http://znak-zorro-zo.blogspot.no/2011/01/stian-hole-wywiad.html ). W Annas himmel było owych popkulturowych smaczków dużo, natomiast Morkels alfabet jest tego prawie pozbawiony. Zamiast tego otrzymujemy ilustracje przedstawiające norweską przyrodę, nieprawdopodobne kolory pór roku, piękno zimy i światła, które jest inne całkiem inne od tego, które możemy zobaczyć np. w Polsce.


Dbałość o każdy element publikacji wyraża się również w liternictwie i wyklejkach książki, co wynika z tego, że Hole zajmuje się również projektowaniem książek innych autorów oraz grafiką użytkową.  Warto tu również dodać, że nad Morkels alfabet Hole pracował około dwóch lat, co jest dla niego standardowym czasem poświęcanym książce autorskiej. Trudno się, zatem dziwić, że efektem takiej pracy jest książka piękna, przemyślana i w jakiejś mierze „luksusowa”.
Jestem pewna, że Morkels alfabet znajdzie wielu małych i dużych czytelników nie tylko w Norwegii.

 
Stian Hole har fått mange priser for sitt forfatterskap for barn. Også Morkels alfabet har nydelige illustrasjoner og en tekst som kan forstås på mange måter.
Denne boka handler om ord, vennskap og første kjærlighet. Hovedpersonene er  ei jente og en gutt som hadde noen tunge opplevelser. Det er Anna fra Annas himmel http://trolleimisie.blogspot.no/2015/10/stian-hole-annas-himmel.html som mistet moren sin og Morkel, gutten som går på det  samme skole som Anna. Faren til Morkel er tyv. Derfor trives gutten ikke på skole. Han liker dyr, særlig fugler, bedre enn mennesker. Gutten har en trehytte i skogen og Anna  blir invitert der. Det betyr også at jenta er invitert til „Morkels verden”. Anna og Morkel begynner å bli venner og de forelsket i hverandre.
Men denne boka handler også om ord. Anna og Morkel er opptatt av ord og bokstaver. Morkel har skapt sin eget alfabet. Anne  tar gjerne del i dette.  De letter etter vakre, og  rare ord, slik som „gåsehud” og „musk”.
Stoffet i fortellinger er godt og burde være enklel å identifisere seg med store og små leserne. Teksten og illustrasjoner  spiller godt sammen. Det passer som hånd i hanske.  Hole bruker moderne illustrasjonsteknikk:  Illustrasjonsteknikken kan beskrives som sømløse, digitale montasjer. Hole bearbeider foto- og bildeutklipp, lag på lag, i Photoshop. Slik skapes et visuelt uttrykk som minner om fotografiet, men som samtidig er surrealistisk og eventyraktig”. (Store norske leksikon).
I tillegg viser Hole den fantastiske norske naturen: fugler, skogen, snø og lys som er helt annerledes enn i andre deler av Europa.
Jeg er sikker på at Morkels alfabet fenger mange lesere, og ikke bare i Norge.

Stian Hole, Morkels alfabet, Cappelen Damm, 2015
Język/språk: norweski (bokmål)/ norsk (bokmål)
Grupa wiekowa/Alder: 10-12 lat/år

 

piątek, 9 października 2015

Stian Hole, Annas himmel


Annas himmel (Niebo Anny), jedna z ostatnich książek Stiana Hole, zadziwia pomysłami, wyobraźnią i doskonałością techniczną.
Polscy czytelnicy znają twórczość Stiana Hole z dwóch książek: Lata Garmanna i Ulicy Garmanna. Niektórzy uważają jednak, że pechowo stało się dla autora, że Garmann ukazał się nakładem FISO (Fundacji Inicjatyw Społecznie Odpowiedzialnych), a nie innego, większego wydawnictwa, które posiada lepszą dystrybucję. Jest w tym jakaś racja, ale myślę, że w niedalekiej przyszłości autor ten będzie lepiej znany w Polsce.
Obecnie jest to jeden z najciekawszych norweskich rysowników. Hole wypracował własny, rozpoznawalny i niepodrabialny styl. Jego książek nie sposób przeoczyć i pominąć.
 
Drogi Czytelniku, proponuję małą zabawę. Otóż przedstawię krótko treść i bohaterów Annas himmel, a potem poproszę cię, abyś wyobraził sobie, jak ta książka może wyglądać.
 
Bohaterami są tytułowa dziewczynka i jej tata. Tata jest bardzo zdenerwowany i smutny. Musi gdzieś zdążyć z córką na czas. Tymczasem Anna ociąga się. Okazuje się, że oboje idą na pogrzeb mamy.
A teraz, kiedy znasz treść, zamknij na chwilę oczy i wyobraź sobie książkę, które realizuje ten temat. Co widzisz? Pobądź z tym wyobrażeniem przez chwilę, zanim przeczytasz dalszą część recenzji.
Jeśli miałeś przed oczami ponurą historię w rodzaju Anielki, Naszej szkapy lub pokrewnego dzieła, to muszę cię rozczarować.  Stian Hole zrealizował ten temat całkiem inaczej.
Annas himmel to niezwykła opowieść o śmierci i stracie. Tytułowa bohaterka przenosi swój ból i w krainę fantazji. Wyrusza razem z tatą w magiczną podróż po niebie.  Wciągnięcie ojca w świat swojej wyobraźni spełnia podwójną rolę, terapeutyczną i filozoficzną. Terapeutyczną, ponieważ córka odrywa tatę od smutku, przynosi ulgę w jego cierpieniu. Filozoficzną, bo podróż stwarza okazję do zadania podstawowych pytań o Boga i życie po śmierci. Rozważania o tym, co dzieje się z mamą mają wymiar osobisty i uniwersalny (może mama dogląda rajski ogród? lub spędza czas w bibliotece Boga?). Podróż ojca i córki to również symbol wspólnego przeżywania śmierci najbliższej im osoby.
Więcej treści wyraża Hole w obrazie niż w tekście. Zaryzykowałabym nawet stwierdzenie, że tekst ukrywa, a obraz odkrywa. Obraz ma silniejszy wyraz, to w nim zawiera się opowieść o śmierci i emocje, jakie jej towarzyszą. Na przykład w ilustracji przedstawiającej Annę wchodzącą do pokoju mamy: na środku leży kartonowe pudło, buty, klucze, rozerwany naszyjnik, nadgryzione jabłko, widome znaki nieobecności, kogoś, kto jeszcze przed chwilą tu był.
 
Ale obraz opowiada także o niesamowitej podróży w inne światy, gdzie nie ma bólu i smutku. Kraina, którą odwiedza Anna i jej tata przypomina ulotną rzeczywistość snu.  Przestrzeń traci swoje zwykłe wymiary, niebo jest równocześnie morzem, morze niebem. W tej surrealistycznej krainie wszystko się może zdarzyć… i zdarza się. Odbicie taty w wodzie zadziwiająco przypomina białego królika z Alicji z Krainy Czarów. Bóg wygląda jak paw z tysiącem oczu na piórach.  Morze zaludniają postacie ze świata kultury i popkultury, np. Elvis lub Picasso. Zjawiają się także bohaterowie z wcześniejszych książek autora.
Annas himmel to książka w najdrobniejszych szczegółach przemyślana. Świadczy o tym np. interesująca  klamra kompozycyjna. Na pierwszym obrazku widzimy dziewczynkę na huśtawce, wiszącą głową w dół i smutnego tatę, który na nią czeka. Ostatnia ilustracja jest odwrotnością: tata z uśmiechem na twarzy huśta się, Anna stoi obok i głaszcze go po twarzy. Tekst mówi o tym, że bohaterowie wracają do realnej rzeczywistości, teraz córka popędza tatę i stwierdza, że muszą już iść.
 
Oryginalność i precyzja w realizacji pomysłu przypomina mi (na poziomie idei) barokowy koncept, który miał zadziwić i zaskoczyć odbiorcę. Książki norweskiego autora działają podobnie. Zaskakują pomysłami, wyobraźnią i doskonałością techniczną.  Hole stosuje interesującą technikę, jednak jej omówienie zostawiam sobie na następny raz, gdy napiszę o jego ostatniej książce autorskiej Mørkels alfabet.
Stian Hole tworzy rzeczy piękne i doskonałe. Jest obdarzony nieprawdopodobną  wyobraźnią. To bogactwo wprawia mnie w podziw. A jednak mam pewną wątpliwość, która nie daje mi sposkoju, czy doskonałość nie jest zbyt doskonała, a piękno nie jest zbyt piękne? Chodzi mi o to, czy niezwykłe bogactwo wyobraźni autora nie przytłacza wyobraźni czytelnika? Czy Hole zostawia miejsce dla wyobraźni dziecka?
Nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie. Ale może ty, czytelniku, zechcesz się podzielić swoim zdaniem?
 
Stian Hole er en av mest prisvinnende barnebokforfattere i Norge. I Polen er han mest kjent for bøkene om Gammar. Garmanns sommer og Garmanns gate er oversatt til polsk og vakte stor oppmerksomhet i Polen.
Annas himmel handler om død og sorg. Hovedepersonene er en jente og hennes pappa. Uten at det nevnes direkte, skjønner vi at Annas mamma er død. Anna og pappa er på vei til sin mammas begravelse. Hole har lykkes å lage en emosjonell, viktig og vakre bok som passer både for store og små. Fortellinger har filosofiske og symbolske kvaliteter. Anna tar pappa sin med på en fantastisk reise over himmelen. Dette skaper muligheter for  å stille viktige eksistensielle spørsmål, slik som „Hvordan rekker Gud å holde øye med alle? ”, „Tror du det finnes noe på den andre siden av speilet? ”. Selvfølgelig, er det også spørsmål om hva som skjer med Annas mor etter døden. „Kanskje hun er ute og luker i paradis”?
 
Detalrike og stemninsfulle bildene av Hole åpner dører til  andre virkeligheten. Her møter vi både fanstastiske  og virkelige skapninger: fugler, fisk og mennesker (blant annet Elvis Presley og Pablo Picasso). Stian Hole har utmerket seg som talentfull forfatter og illustrator. Han sjonglere mellom fantasi og virkelighet, mellom filosofi og eventyr.  Kanskje ikke så rart at denne boka allerede er solgt til seks land.
 
Stian Hole, Annas himmel, Cappelen Damm, 2013
Język/språk: norweski (bokmål)/ norsk (bokmål)
Grupa wiekowa/Alder: 10-12 lat/år
 
 
 
 
 

sobota, 26 września 2015

Małgorzata Piotrowska, Eplekake


Eplekake (Szarlotka) nie jest kulinarną książką dla dzieci, jak mógłby sugerować tytuł i zamieszczony w niej przepis na szarlotkę.  W tej opowieści chodzi o coś ważniejszego.
Głównymi bohaterami są mama, tata i dwójka dzieci. Pewnego dnia rodzina odkrywa, że w nocy z sadu zniknęły wszystkie jabłka. Rodzice są smutni, ponieważ nie będą mogli zrobić ulubionej szarlotki.  Szarlotka nie jest tutaj zwykłym deserem, który można zastąpić innym. Zamiast niej nie można upiec tortu czekoladowego lub zjeść batonika. Szarlotka spełnia szczególną rolę, co wyjaśnia mama: „Bez zapachu szarlotki w domu nie zniosę myśli o ciemnej, mokrej jesieni  i długiej, zimnej zimie” („Uten duften av eplekake i huset orker jeg ikke tanken på den mørke, våte høsten og den lange, kalde vinteren”).  Szarlotka jest więc ratunkiem przed jesienno-zimową depresją (jakże dobrze można  to zrozumieć mieszkając w Norwegii). Tytułowe ciasto nie jest jednak tylko „antydepresantem”.  Czytelnik odkryje to, odbywając z dwójką dzieci wędrówkę w poszukiwaniu jabłek, które w tajemniczy sposób zniknęły z sadu.
Para małych bohaterów przeżywa przygody, które nawiązują do znanych wątków baśniowych.  Trafiają  między innymi do domku z piernika, gdzie spotykają czarownicę. W niebezpiecznych sytuacjach ratują ich dwa, dziwne kapelusze, które znaleźli w swoim ogrodzie po zniknięciu jabłek.  Zamieniają one przeciwników w inne, niegroźne istoty, na przykład wspomnianą czarownicę w ćmę. Wędrując przez ciemny las dzieci trafiają także na ślady jabłek, a dokładniej ogryzki, które prowadzą ich do zamku. Tam spotykają smutnego chłopca, który siedzi wśród fantastycznych zabawek i przedmiotów, o jakich większość dzieci mogłaby tylko zamarzyć.  Piętrzą się wokół niego komputery, gry… Chłopiec jest synem czarodzieja i  dostaje od rodziców wszystko, czego sobie zażyczy.  Jest jednak jedna rzecz, której nie może mieć, tym czymś jest zwykła, upieczona, a nie wyczarowana, szarlotka. I właśnie taki prezent chciałby dostać na swoje urodziny. Syn czarodzieja prowadzi rodzeństwo do pałacowej kuchni, gdzie jego tata-czarodziej i mama-czarodziejka mozolą się nad upieczeniem zwykłej szarlotki, oczywiście z jabłek, które ukradli z ogrodu. Jak skończy się ta historia? Pięknie i szczęśliwie. Czarodziejskie kapelusze wrócą do czarodziejów, a jabłka do ogrodu. Mama upiecze szarlotkę dla syna czarodzieja, który wreszcie poczuje się szczęśliwy.

Swobodnie i nowocześnie potraktowane wątki baśniowe posłużyły Małgorzacie Piotrowskiej do opowiedzenia historii o rodzinnych relacjach. Autorka przedstawiła dwie skontrastowane ze sobą rodziny. Rodzinę „ludzką”, która potrafi upiec szarlotkę i „czarodziejską”, która nie umie tego zrobić. Ta ostatnia ucieka się do czarów i podstępów, które jednak  w tym przypadku nie działają. Czarodzieje żyją jak wiele współczesnych rodzin: posługują się „magią”, obdarowują dziecko rzeczami, niezliczoną ilością drogich zabawek.  Zabawki i gadżety nie dają jednak szczęścia, skoro syn czarodzieja marzy o szarlotce, a nie najnowszym modelu i-phona.

Znaczenia symbolu szarlotki  są oczywiste. To miłość rodzinna, prawdziwy kontakt z drugą osobą, szacunek. Tę listę z pewnością każdy z nas mógłby jeszcze poszerzyć.
Eplekake byłaby dość smutną wizją współczesnych rodzin, gdyby nie zakończenie. Rodzina czarodzieja przechodzi bowiem „edukację” i uczy się piec szarlotkę. Nadzieję, daje również to (ale to już moje dopowiedzenie), że szarlotka nie jest skomplikowanym ciastem i w zasadzie każdy może się nauczyć ją piec. Czyż nie tak?
Rysunki znakomicie współgrają z tekstem, dopowiadają go i dają szerokie pole dla wyobraźni czytelników. Autorka jak zwykle zastosowała  technikę mieszaną, mokrą i suchą, połączenie rysunku i gwaszy. Zachwyciły mnie szczególnie drzewa, gdzie użycie farb wodnych, operowanie plamą i kolorem dało przepiękne efekty.
 
Selv om Eplekake inneholder en oppskrift på kake, er den ikke en kokebok for barn. Denne boken handler om  den den lykke som ikke kan kjøpes for penger.
Historien er enkel og interessant. Den basert på det klassiske eventyret Hans og Grete av brødrene Grimms. Hovedpersonene er pappa, mamma og to barn. En dag hender det noe nifs. Alle eplene i eplehagen deres er forsvunnet. Det er trist fordi de kan ikke bake eplekake. „Uten duften av eplekake i huset orker jeg ikke tanken på den mørke, våte høsten og den lange, kalde vinteren”, forklarer mamma. De to ungene drar ut i den skogen for å løse mysteriet. De opplever mange eventyr og treffer merkelige og magiske karakterer.Til slutt treffer de trollmannens sønn. Han har alt en gutt kunne drømme om… Til tross for at han har mange dyre dingser og leker, er han ikke lykkelig. Det eneste han ønsker seg er hjemmelaget eplekake. Og det kan ikke pappa trollman lage selv!
Fortatteren skildrer to familier, „gjennomsnitsfamielen” og „trollmannsfamilien”. Den første familien baker eplekake. Den andre klarer ikke å lage den. Fortellinger har symbolske kvaliteter. Eplekaken symboliserer kjærlighet i familie og ekte verdier.
Trollemannsfamilie avspeiler  mange dagens familier som er opptat av ting og penger og har ikke tid for barna sine. Piotrowska forteller om  foreldre som viser kjærlighet til barna ved å kjøpe fine, dyre ting.
Men denne boka er ikke trist fordi trollmannsfamilien har lært  seg å bake eplekake. Det gir håp for mange  „trollmannsfamilier. Godt håp om bedring i krisrammet dagens familie.
Illustrasjonene er dekorative, vakre og stemningsfulle.
 
Małgorzata Piotrowska, Eplekake, Omnipax, Oslo 2000
Język norweski (bokmål)
Grupa wiekowa/Alder: 3-8 lat/år

poniedziałek, 14 września 2015

Nhu Diep, Nådeløs bildebok for barn

Do tej pory recenzowałam najlepsze książki norweskie. Takie, które chętnie sama bym przetłumaczyła lub postawiła na półce w pokoju dziecinnym. Dziś łamię tę zasadę i piszę o książce, której bym nigdy nie podarowała żadnemu dziecku.  Nie chciałabym jej również zobaczyć w polskiej księgarni.
Ten tekst nie jest wyrazem mojej złośliwości lub krytykanctwa (choć pewnie i takie „zalety” posiadam).  To swoisty instruktaż: „czego nie należy robić w książkach dla dzieci”. A także pokazanie mielizn na jakie nieopatrznie (?)może wpłynąć autor tworzący dla małych czytelników. Nieudane publikacje mają tę zaletę, że pozwalają zastanowić się, czym powinna wyróżniać się dobra książka dla dzieci.
Nhu Diep ostrzegła już na okładce jaka jest jej książka. I tego odmówić jej nie można. Tytuł Nådeløs bildebok for barn należy bowiem przetłumaczyć jako „Bezwzględna książka dla dzieci”. I dokładnie tak jest. Nie czytałam nigdy tak okrutnej książki dla małych czytelników, nie licząc oryginalnych wersji baśni braci Grimm (które wszak pierwotnie dla dzieci przeznaczone nie były) i słynnej dziewiętnastowiecznej Złotej różdżki, (która była manifestacją ówczesnego modelu wychowawczego).
Nhu Diep (a właściwie Quynh Nhu Diep Phuong) to urodzona w roku 1978 w Wietnamie, a mieszkająca w Norwegii ilustratorka. Jako autorka dla dzieci zadebiutowała w roku 2010 książką Lille Ting.  
Na Nådeløs bildebok for barn składają się dwie opowieści. Różnią się one tematem, bohaterami i charakterem ilustracji. Pierwsza z nich nosi tytuł Y. Jej bohaterem jest mężczyzna o tytułowym pseudonimie, którego zaczyna śledzić mały chłopiec. Y budzi podejrzenia, ponieważ ukrywa twarz za zdjęciami/obrazkami i pojawia się wszędzie tam, gdzie przebywają dzieci. Raz jest nauczycielem, innym razem trenerem lub sprzedawcą lodów. Y interesuje się… dziecięcymi pupami i robi wszystko, aby je obserwować. Mały szpieg, który jest pewien, że w końcu zdemaskował Y krzyczy: „Jeg vet hva du driver med, din perverse gris!” (Wiem, czym się zajmujesz, ty perwersyjna, świnio!).

I jeśli oczekujecie teraz, podobnie jak ja oczekiwałam, że będzie to odważna książka o pedofilii, to się mylicie. Oto Y zaprasza chłopca do siebie i pokazuje mu skomplikowane notatki i rysunki dziecięcych pup, z których wynika, że jest on projektantem spodni. Ostatecznie chłopiec zostaje obdarowany takimi nowatorskimi spodniami. Ilustracje należą do tych z gatunku odważnych i „brzydkich”, operujących mocnymi środkami wyrazu. Nhu Diep używa dużo czerni i czystych kolorów: żółci, czerwieni, różu.
Drugie opowiadanie nosi tytuł Kjøtt (Mięso) i rozgrywa się w dżungli w Papule i Nowej Gwinej, gdzie mieszka dziewczynka o imieniu Kiki. Dziewczynka wstaje rano uśmiechnięta i zauważa robaczka, którego daje na śniadanie swojemu przyjacielowi ptaszkowi. Niby nic. Potem przychodzi głodny kotek, któremu dziewczynka daje ptaszka, tego samego, którego czule nazywała swoim małym przyjacielem. Po kotku przychodzi piesek, który… już się domyślacie, też jest bardzo głodny. Kiki daje mu więc kotka, aby się posilił. Dziewczynka stara się również przygotować śniadanie dla siebie, na które jak widzimy na obrazku, składają się… ucięte paluszki. Nagle zjawia się dzika świnia, która - tak już domyślacie się – jest głodna i dostaje na śniadanie pieska. Po świni przychodzi niedźwiedź, którego dziewczynka karmi świnią. Niedźwiedź potrzebuje jednak bardziej treściwego posiłku i szykuje się do zjedzenia Kiki. Tu nadciąga jednak dzielny myśliwy, który zabija niedźwiedzia i ratuje ją. Dziewczynka nazywa go swoim cudownym bohaterem, i kiedy ten prosi, aby zrobiła dla niego jedzenie, ona odpowiada „Nei, jeg lager heller mat av deg” (O nie, ja wolę zrobić jedzenie z ciebie). W finale tej historii, dziewczynka tnie myśliwego na kawałki i zjada go w formie kotletów z miodowym dipem. Jeśli zrobiło wam się niedobrze, to jest to chyba prawidłowa reakcja. Cała ta historia, a szczególnie jej zakończenie mogłoby z powodzeniem konkurować z najkrwawszym horrorem. Horroru dopełniają również ilustracje. Są one utrzymane w czerni i czerwieni i mają mocno ekspresjonistyczny wyraz, w czym przypominają odważny komiks dla dorosłych.

Gdy skończyłam czytać i oglądać tę książkę, byłam naprawdę skonfundowana i pytałam samą siebie: O co tu chodzi? I w tym przypadku postanowiłam postąpić trochę jak prywatny detektyw, czyli zebrać fakty.
Po pierwsze tytuł („Bezwzględna książka dla dzieci”), który pojawia się na okładce w sąsiedztwie rysunku: ręki z nożem. Zostałam ostrzeżona, podobnie jak inni czytelnicy: rodzice i dzieci. Czy mogę mieć pretensje do autorki i wydawnictwa? Chyba jednak tak, bo jeśli jest to książka dla dzieci (a jako taka jest reklamowana), to będzie ona arcytrudna do zrozumienia dla docelowej grupy czytelników.
Norweska recenzja książki, która ukazała się na stronie Barnenokritikk, nosi tytuł Nådeløs bildebok for barn – utfordrende bildebok for voksne, co oznacza „Nådeløs bildebok for barn (Bezwzględna książka dla dzieci) – książka-wyzwanie dla dorosłych”. Norweska recenzentka Linn T. Sunne, stara się znaleźć pozytywne elementy książki, jednak ostatecznie ma wątpliwość, czy publikacja zostanie właściwie zrozumiana przez dzieci.  Próbuje ona znaleźć ukryty sens historii, jakim może być gra z dorosłym czytelnikiem. Gra ta miałaby polegać na tym, że Nhu Diep kompromituje „brudne myśli” dorosłych odbiorców. Doceniając dobrą wolę recenzentki i próbę obronienia tej książki, uważam, że są to jednak poszukiwania tego czego nie ma, a co bardzo chcielibyśmy zobaczyć.  Co do podtekstów i gry kulturowej odczytuję oczywiście aluzję do Czerwonego Kapturka i rozumiem, że Kjøtt jest Czerwonym Kapturek à rebous. Tylko, co z tego?
Mimo, iż jestem daleka od przeceniania literatury pedagogicznej i umoralniającej, to nie zgadzam się na tak pokrętną wymowę książki dla dzieci. Brak granicy między dobrem a złem, który jest tu obecny nie świadczy według mnie o nowoczesności (jaką widzi w niej część krytyków). Co więcej, przeraża mnie. Dziewczynka, która czule przemawia do swojego przyjaciela, a potem go zjada jest bohaterką, której nie trawię, by użyć metaforyki pasującej do Kjøtt.
Natomiast potraktowanie tematu pedofilii w opowiadaniu Y, w tak niefrasobliwy sposób jest według mnie po prostu niebezpieczne. Pedofilia jest niestety tematem ważnym i aktualnym, który zaczyna się pojawiać w norweskiej literaturze dla dzieci. W wielu przypadkach są to ciekawe realizacje. Nikogo jednak nie trzeba przekonywać, że jest to problem trudny. I mając to na uwadze, trzeba go przedstawiać odpowiedzialnie i w sposób dostosowany do wieku odbiorcy.
Oczywiście mam świadomość, że ktoś może mi zarzucić brak nowoczesności i poczucia humoru, a także niezrozumienie nowych trendów, w których przełamywanie tabu ma obecnie wiodąca rolę. Nie bardzo się tym jednak przejmuje, bo jestem przekonana, że takie chwyty i tematy jak: dwuznaczność moralna, okrucieństwo i zbrodnia, nie powinny mieć miejsca w książkach dla małych dzieci. Ich miejsce jest w publikacjach dla dorosłych.  Jednak tutaj mamy do czynienia z książką dla dzieci, o czym świadczy nie tylko tytuł, ale również sposób reklamowania książki i wywiad z samą autorką, który przeczytałam na stronie Dagbladet.
 
A w ogóle, czy pisarz dla dzieci ma dziś jakąś odpowiedzialność? Czy w imię eksperymentu, jakim niewątpliwie jest ta książka, możemy narażać dzieci na negatywne skutki naszych słów i obrazów?
 
Nådeløs bildebok for barn  består av to fortellinger som har ulike temaer og visuelte uttrykk. Y handler om en mystisk mann. Han kaller Y og hver dag har han et nytt yrke. Han jobber som lærer, trener og isselger.  Alle disse yrkene har det til felles at han har god tilgang til barneromper. En gutt begynner å spionere på ham. Det virker som endelig gutten har  funnet ut hvem mannen er. „Jeg vet hva du driver med, din perverse gris!”, roper gutten.  Men hun tok feil. Y er… nemlig buksestrikkambassadør.
Den andre fortellingen har tittelen Kjøtt. Hovedpersonen er ei jente som heter Kiki og bor i Papua Ny-Guinea. Hun er ikke som de andre små jentene. Kiki er en kannibal. Hun møter et dyr og gir det som mat til et større dyr. Til slutt spiser hun en jeger som har reddet henne. Kjøtt er en moderne versjon av eventyret om Rødhette. Men det er ingen moral og ikke noe skille mellom godt og vondt her.
Illustrasjonene i Y  skiller seg fra Kjøtt. De er holdt i svart, rødt, gult og rosa farger. De gir mer barnslig utrykk. Bilder i Kjøtt kjennetegnes av store fargekontraster:  svart, hvitt og rødt. De er litt ekspresjonistiske og passer bedre for  voksne  (f eks tegneserier) enn  barn.
Denne boka passer ikke for barn, etter min mening. Det er et mislykket eksperiment. Pedofili et det et seriøs og viktig tema. Et seriøs tema fortjener en ansvarlig bok. Barn forstår ikke hentydningene til pedofili som ligger i denne boka. I tillegg… hvis forfatteren tar opp  et slik tema som kannibalisme og mord og gir  ingen moral og ikke skille mellom godt og vondt det er uansvarlig. Forfatteren bør ta hensyn at boka retter mot leserne mellom 6 og 9 år.
Nhu Diep, Nådeløs bildebok for barn, Cappelen Damn, 2015
Język/språk: bokmål
Grupa wiekowa/Alder: 6-9