wtorek, 19 maja 2015

Liv Frohde, Knus


Czy powieść dla młodzieży może podejmować tak trudne tematy, jak przemoc w rodzinie, depresja i mobbing? Zdecydowanie tak, jednak powinna to robić we właściwy sposób, a więc ze świadomością wieku czytelników. Książka Liv Frohde radzi sobie z tym całkiem nieźle.

Bohaterką Knus (zgniecenie/zmiażdżenie) jest dziewczynka o imieniu Tora. Jej wiek nie jest podany przez autorkę, jednak można się domyśleć, że ma około 12-13 lat. Mimo młodego wieku bohaterka musi się zmierzyć z wieloma problemami. Niektóre z nich są związane ze szkołą i dotyczą relacji z rówieśnikami i nauczycielami. Tora zostaje odtrącona przez koleżanki z klasy i jest w konflikcie z nauczycielem. Początkowo, czytając tę książkę, patrzyłam na nią z perspektywy własnych - a więc polskich i co tu dużo mówić dawnych - doświadczeń. To błąd, bo należy na nią spojrzeć z punktu widzenia współczesnej Norwegii, a więc innej kultury i epoki. Czytając tę powieść trzeba mieć na uwadze, że problem mobbingu jest zaskakująco częstym i poważnym problemem w tym kraju.  Programy i akcje przeciwmobingowe, które są przeprowadzane we wszystkich tutejszych szkołach nie biorą się z niczego. I z tej perspektywy szkolne relacje bohaterki Knus są poważnym i traumatycznym przeżyciem. Na pewno nie są sprawą błahą, z którą można sobie łatwo samemu poradzić.

Również sytuacja rodzinna głównej bohaterki jest skomplikowana. Matka Tory, Monika choruje na depresję. Trond, mężczyzna, z którym się związała wydaje się wspaniałym partnerem i troskliwym ojczymem, który daje oparcie jej i córce. A jednak w tym prawie idyllicznym obrazku od początku coś zgrzyta. Powieść stopniowo odkrywa wydarzenia z przeszłości i teraźniejszości, które są bezpośrednią przyczyną choroby matki i trudnych relacji Tory w szkole. Dowiadujemy się, że ojciec Tory zmarł tragicznie w młodym wieku, tuż przed jej narodzinami. Dziewczynka do tej pory dorastała bez wiedzy o nim, jednak coraz mocniej pragnie poznać prawdę. Matka spełnia jej prośbę i w ten sposób Tora dowiaduje się, że jej tata był Marokańczykiem. Małżeństwo rodziców nie było aprobowane przez rodzinę ojca, a w szczególności przez dziadka Tory. Życie w odtrąceniu przez rodzinę męża, a potem jego śmierć spowodowały, że matka dziewczynki trafiła do szpitala psychiatrycznego. W tym czasie jej córka była w rodzinie zastępczej. Mama próbowała i próbuje się pozbierać.  Wydawało się, że pomoże jej w tym poznanie Tronda. Niestety on okazuje się człowiekiem o dwóch twarzach. Dla obcych jest silnym i opiekuńczym mężczyzną, powszechnie lubianym i szanowanym. W domu odkrywa swoją drugą, znacznie gorszą naturę. To doktor Jekyll i pan Hyde. Dawny medalista olimpijski w pływaniu nie radzi sobie z agresją. Życie z nim pod jednym dachem przypomina stąpanie na linie. Trudno przewidzieć, kiedy spadnie się w przepaść....

Trond bije matkę Tory. Dziewczynka jest świadkiem przemocy i boleśnie przeżywa, to, co dzieje się w domu. Ona sama nie doświadcza przemocy fizycznej, jednak staje się ofiarą przemocy psychicznej. Ojczym zmusza ją, bowiem do forsownych treningów pływania, gdy ona sama kocha grać w piłkę nożną.

Książka obfituje w trudne momenty i mocne sceny, jednak nie jest tylko czarną opowieścią o przemocy w rodzinie, różnicach kulturowych i mobbingu w szkole. To również opowieść dorastaniu, poszukiwaniu własnej tożsamości i pierwszych uczuciach. O tym jak, można, nawet w najtrudniejszej sytuacji, podnieść się i żyć dalej.

Powieść daje nadzieję, jednak jest daleka od optymizmu. Świadczy o tym otwarte zakończenie książki, gdzie Tora  ubiera kurtkę i wychodzi z domu prosto w szalejącą burzę („Hun hekter jakka fra knaggen og går ut den piskende stormen”).
Zakończenia otwarte wydają się specjalnością norweskiej literatury dla młodzieży. W tym przypadku niesie ono wartość niedopowiedzenia i symbolu. Czy wyjście z domu i wejście w burzę nie oznacza końca dzieciństwa i początku dorosłości?

Nie znalazłam zbyt wielu norweskich recenzji tej książki. Jednak ta, do której dotarłam na „siostrzanym” norweskim blogu okazała się bardzo wnikliwa. Randi Landmark chwali książkę za podjęcie ważnej problematyki i sposób prowadzenia akcji. Norweską recenzentkę, podobnie jak mnie, książka wciągnęła i zainteresowała. Landmark nie wystawia jednak laurki. Pojawiają się tu dwa zasadnicze zarzuty. Jeden dotyczy przeładowania książki zbyt dużą ilością  problemów z jakimi musi się zmierzyć główna bohaterka. Według norweskiej recenzentki korzystniejsze byłoby, gdyby autorka skupiła się na konflikcie z ojczymem i nieco go pogłębiła.  Drugi zarzut dotyczy języka i pewnych niedociągnięć stylistycznych i językowych, np. zbyt częstego używania zdań niepełnych, w tym eliptycznych i równoważników zdań.  Takie konstrukcje są niezrozumiałe i utrwalają błędy, które mogą przenikać do języka pisanego młodych czytelników.

Liv Frohde, Knus, Gyldendal, 2010.

Język: norweski (bokmål)

 

Knus av Liv Frohde beretter den emosjonelle og sterk historien om vold i familien, mobbing på skolen, og depresjon. Den handler om en tenåringsjente Tora. Hun opplever mange tunge problemer. Det er stefarenTrond som er det største problemet. Andre mener at han er et ideal mann: kjekk, omsorgfull og gavmild.  Men Tora veit at han har to aksikter, akkurat det samme som Dr Jekyll and Mr Hyde. Han denger til mora.
Knus er også fortellingen om pubertet, første kjærlighet og søking etter sin egen identitet.

Jeg henviser til Randi Landmarks anmeldelse (http://pervoluto.blogspot.no/2011/01/knus-av-liv-frohde.html) som peker blant annet på at:
«(…) forfatteren kunne holdt seg til å skrive om den umulige stefaren, og forholdene rundt det. Det er her det ligger mest stoff til interessante konflikter, etter min mening. Det er greit at Tora er halvt marokkansk, men forfatteren behøvde ikke nøste så mye rundt det – det kunne holdt som en beskrivelse eller en saksopplysning, nærmest».

«Til sist må jeg nevne at forfatteren liker å skrive ufullstendige setninger. Det kan vel forsvares at man bruker det, der setningene illuderer en persons tanker, eller det gjengis dialoger. Når man tenker eller snakker, formulerer man gjerne en del ufullstendige setninger. Likevel er jeg ikke tilhenger av å bruke for mye av dette i en tekst, og særlig ikke i ei barnebok. Det barn leser, vil ofte fungere som modell for hvordan de selv kan formulere seg skriftlig. Det er bedre at de får lese hele setninger, etter min mening».

piątek, 8 maja 2015

Gyrid Axe Øvsteng (tekst), Per Ragnar Møkleby (ilustracje), Førstemamma på Mars


 
Gdy przeczytałam uzasadnienie jury, które uhonorowało Førstemamma på Mars jedną z najważniejszych norweskich nagród  zachowałam się jak niewierny Tomasz i postanowiłam sama sprawdzić, czy książka  jest naprawdę tak dobra jak o niej piszą.
Førstemamma på Mars (Pierwsza mama na Marsie) otrzymała, podobnie jak recenzowany przeze mnie Bruno, Kulturdepartementets priser for barne- og ungdomslitteratur (nagrodę norweskiego ministerstwa edukacji) za rok 2013. Bruno zgarnął nagrodę w kategorii literatura, natomiast książka Øvstenga i  Møkleby została uznana za najlepszą książkę obrazkową.

W uzasadnieniu przyznania nagrody jury napisało m.in.: „Książka (…) ma przemyślaną dramaturgię; wyrazisty tekst i mocne, pełne ekspresji obrazy. Prawdziwe, poważne i oryginalne rozwiązania ilustracji sprawiają, że wielu czytelników zapamięta tę książkę".
Tytuł Førstemamma på Mars sugeruje opowieść fantastyczną z elementami science fiction. Ale tu czeka nas małe „rozczarowanie”. Książka norweskich autorów jest bowiem realistyczna.


Tekst Gyrid Axe Øvsteng jest prosty i dostosowany do odbiorcy 5+. Narratorem jest dziewczynka, ale jest tu również sporo dialogów, które dobrze oddają emocje bohaterów.

Historia jest nieskomplikowana i ma zaledwie trzech bohaterów: mamę, tatę i kilkuletnią córeczkę. W tej małej rodzinie wydarza się coś smutnego. Mama poważnie zachorowała i leży w szpitalu. Tata i córka zostają sami w domu i muszą sobie poradzić z nową sytuacją. Muszą, ale sobie nie radzą. Każde na swój sposób.  Dziewczynka nie przyjmuje do wiadomości rozsądnych wyjaśnień taty, gdzie jest mama i co się z nią dzieje. Nieustanie jej szuka i tworzy na jej temat liczne fantazje, np. że mama jest w pracy, albo, że jest na Marsie, skoro w jej pokoju znajduje się teleskop do obserwowania Marsa. Logika dziecka przeczy logice dorosłych. Tata próbuje „prostować” myślenie córeczki, ale im bardziej się stara, tym bardziej dziecko trwa przy swoich wyobrażeniach.  Mała bohaterka przeżywa silne emocje: smutek, rozpacz, żal, bunt. Dorosły tata, który powinien być oparciem dla dziecka, również nie potrafi sprostać sytuacji. Przez jego słowa i zachowania przenikają niepewność, strach i smutek. Pokazanie psychologicznej prawdy o dzieciach i dorosłych jest dużą wartością tej książki. Prawda to niezbyt ładna, a nawet trochę żenująca. Wolelibyśmy przecież zobaczyć silnego tatę i dzielną córeczkę. Na przykład ojca, który z uśmiechem na ustach przygotowuje obiad i mówi wiele mądrych, pocieszających słów. Córeczkę, która kiwa głową ze zrozumieniem i rysuje laurkę dla mamy. Taki sielski obrazek  nie ma tu jednak miejsca. Ale czy w ogóle istnieje w rzeczywistości? Dla większości ludzi (dorosłych i dzieci) ciężka choroba  najbliższej osoby jest dużym stresem, towarzyszą jej silne emocje.  I większość ludzi, przynajmniej na początku, sobie z tym nie radzi.

Førstemamma på Mars jest cenną książką terapeutyczną, która podejmuje w szczery sposób problem choroby i jej negatywnego wpływu na rodzinę.
Inger Østenstad napisała trafnie  w swojej recenzji, że książka „przyzwala zarówno dzieciom, jak i dorosłym na to, aby się bać, być smutnym i złym”(„Den forteller at det er lov å bli redd, lei seg og sint – både for barn og voksne”).
(http://www.barnebokkritikk.no/hvor-langt-borte-er-mamma-nar-hun-er-borte/#.VT4YlsuJhLM).
 Przyzwolenie na różne uczucia, prowadzi do zrozumienia i rozpoznania sytuacji. I na tym polega terapeutyczne działanie tej książki.
Førstemamma på Mars kończy się odwiedzinami córeczki i taty w szpitalu.  Podczas tej wizyty wszyscy troje ubierają peleryny superbohaterów i odbywają „na niby” podróż na Marsa, wykorzystując w tym celu podnoszone łóżko szpitalne. W tej fantastycznej podróży - zabawie jednoczą się, stając się na powrót rodziną, odzyskując swoją siłę. Jak widać czasem trzeba cudu, aby przepędzić strach. Może to być mały cud, np. cud wyobraźni i miłości.


Ilustracje Pera Ragnara Møkleby znakomicie współgrają z tekstem, dopowiadając i rozwijając go. Na przykład, gdy dziewczynka oznajmia, że „Mamma er sikkert på jobb, seier jeg” (Mama na pewno jest w pracy – mówię) obrazki pokazują komiks, w którym mama ściga i łapie rabusia.

Møkleby wprowadza wiele ciekawych rozwiązań formalnych. Tło ilustracji jest w kolorze beżowym o strukturze papieru pakunkowego. Główne rysunki są kolorowe, operują ładną, ciekawą (np. odcienie błękitów i czerwieni) i możliwą do polubienia przez dzieci kolorystyką. Wprowadzono tu również zabawne rysunki komiksowe, czarno-białe, narysowane wyraźną i zdecydowaną kreską.
Møkleby potrafi znakomicie oddać stan psychiczny bohaterów. Na przykład ilustracje, które towarzyszą ich odwiedzinom w szpitalu mają wyraźnie zaburzone proporcje: gigantyczny budynek szpitala jest zestawiony z maleńkimi postaciami ojca i córki. To  trafne i symboliczne przedstawienie za pomocą obrazu,  jak oboje czują się w trudnej sytuacji. Również podróż windą na ostatnie piętro oraz postać maleńkiej mamy w szpitalnym łóżku stanowią znakomite zobrazowanie stanów psychicznych.

Podsumowując, Førstemamma på Mars jest tak dobra jak o niej piszą. Podpisano: niewierny Tomasz.

Gyrid Axe Øvsteng, Per Ragnar Møkleby, Førstemama på Mars, Samlaget, Oslo 2013.
Język norweski (nynorsk).

Førstemamma på Mars av Gyrid Axe Øvsteng og Per Ragnar Møkleby ble tildelt  Kulturdepartementets prisen for barne- og ungdomslitteratur - Bildebokprisen 2013. I juryens begrunnelse kan vi lese at:  «(…) bildebok har en gjennomtenkt dramaturgi; en knivskarp tekst og et sterkt, estetisk bildeuttrykk veksler mellom å ha regien. Ærlig alvor og originale bildeløsninger gjør dette til en bildebok mange vil huske».
Førstemamma på Mars er en emosjonell og sterk historie. Den viser hva skjer med familie  når mamma er blitt alvorlig syk og innlagt på sykehus. Den er en terapeutisk bok, en ærlig og foruroligende fortelling. Jeg er enig med anmeldelsen av Gyrid Axe Øvsteng som har skrevet at: «Den forteller at det er lov å bli redd, lei seg og sint – både for barn og voksne (…)».
(http://www.barnebokkritikk.no/hvor-langt-borte-er-mamma-nar-hun-er-borte/#.VT4YlsuJhLM).

Per Ragnar Møkleby  har et helt eget visuelt utrykk. Han bruker mange originale bildeløsninger: tegneserier, ensfargede flater og neddempede farger på hverdagslighetens grove papir. Det gjør at Førstemamma på Mars er blitt en bok man gjerne leser og kansje leser flere ganger.