sobota, 26 września 2015

Małgorzata Piotrowska, Eplekake


Eplekake (Szarlotka) nie jest kulinarną książką dla dzieci, jak mógłby sugerować tytuł i zamieszczony w niej przepis na szarlotkę.  W tej opowieści chodzi o coś ważniejszego.
Głównymi bohaterami są mama, tata i dwójka dzieci. Pewnego dnia rodzina odkrywa, że w nocy z sadu zniknęły wszystkie jabłka. Rodzice są smutni, ponieważ nie będą mogli zrobić ulubionej szarlotki.  Szarlotka nie jest tutaj zwykłym deserem, który można zastąpić innym. Zamiast niej nie można upiec tortu czekoladowego lub zjeść batonika. Szarlotka spełnia szczególną rolę, co wyjaśnia mama: „Bez zapachu szarlotki w domu nie zniosę myśli o ciemnej, mokrej jesieni  i długiej, zimnej zimie” („Uten duften av eplekake i huset orker jeg ikke tanken på den mørke, våte høsten og den lange, kalde vinteren”).  Szarlotka jest więc ratunkiem przed jesienno-zimową depresją (jakże dobrze można  to zrozumieć mieszkając w Norwegii). Tytułowe ciasto nie jest jednak tylko „antydepresantem”.  Czytelnik odkryje to, odbywając z dwójką dzieci wędrówkę w poszukiwaniu jabłek, które w tajemniczy sposób zniknęły z sadu.
Para małych bohaterów przeżywa przygody, które nawiązują do znanych wątków baśniowych.  Trafiają  między innymi do domku z piernika, gdzie spotykają czarownicę. W niebezpiecznych sytuacjach ratują ich dwa, dziwne kapelusze, które znaleźli w swoim ogrodzie po zniknięciu jabłek.  Zamieniają one przeciwników w inne, niegroźne istoty, na przykład wspomnianą czarownicę w ćmę. Wędrując przez ciemny las dzieci trafiają także na ślady jabłek, a dokładniej ogryzki, które prowadzą ich do zamku. Tam spotykają smutnego chłopca, który siedzi wśród fantastycznych zabawek i przedmiotów, o jakich większość dzieci mogłaby tylko zamarzyć.  Piętrzą się wokół niego komputery, gry… Chłopiec jest synem czarodzieja i  dostaje od rodziców wszystko, czego sobie zażyczy.  Jest jednak jedna rzecz, której nie może mieć, tym czymś jest zwykła, upieczona, a nie wyczarowana, szarlotka. I właśnie taki prezent chciałby dostać na swoje urodziny. Syn czarodzieja prowadzi rodzeństwo do pałacowej kuchni, gdzie jego tata-czarodziej i mama-czarodziejka mozolą się nad upieczeniem zwykłej szarlotki, oczywiście z jabłek, które ukradli z ogrodu. Jak skończy się ta historia? Pięknie i szczęśliwie. Czarodziejskie kapelusze wrócą do czarodziejów, a jabłka do ogrodu. Mama upiecze szarlotkę dla syna czarodzieja, który wreszcie poczuje się szczęśliwy.

Swobodnie i nowocześnie potraktowane wątki baśniowe posłużyły Małgorzacie Piotrowskiej do opowiedzenia historii o rodzinnych relacjach. Autorka przedstawiła dwie skontrastowane ze sobą rodziny. Rodzinę „ludzką”, która potrafi upiec szarlotkę i „czarodziejską”, która nie umie tego zrobić. Ta ostatnia ucieka się do czarów i podstępów, które jednak  w tym przypadku nie działają. Czarodzieje żyją jak wiele współczesnych rodzin: posługują się „magią”, obdarowują dziecko rzeczami, niezliczoną ilością drogich zabawek.  Zabawki i gadżety nie dają jednak szczęścia, skoro syn czarodzieja marzy o szarlotce, a nie najnowszym modelu i-phona.

Znaczenia symbolu szarlotki  są oczywiste. To miłość rodzinna, prawdziwy kontakt z drugą osobą, szacunek. Tę listę z pewnością każdy z nas mógłby jeszcze poszerzyć.
Eplekake byłaby dość smutną wizją współczesnych rodzin, gdyby nie zakończenie. Rodzina czarodzieja przechodzi bowiem „edukację” i uczy się piec szarlotkę. Nadzieję, daje również to (ale to już moje dopowiedzenie), że szarlotka nie jest skomplikowanym ciastem i w zasadzie każdy może się nauczyć ją piec. Czyż nie tak?
Rysunki znakomicie współgrają z tekstem, dopowiadają go i dają szerokie pole dla wyobraźni czytelników. Autorka jak zwykle zastosowała  technikę mieszaną, mokrą i suchą, połączenie rysunku i gwaszy. Zachwyciły mnie szczególnie drzewa, gdzie użycie farb wodnych, operowanie plamą i kolorem dało przepiękne efekty.
 
Selv om Eplekake inneholder en oppskrift på kake, er den ikke en kokebok for barn. Denne boken handler om  den den lykke som ikke kan kjøpes for penger.
Historien er enkel og interessant. Den basert på det klassiske eventyret Hans og Grete av brødrene Grimms. Hovedpersonene er pappa, mamma og to barn. En dag hender det noe nifs. Alle eplene i eplehagen deres er forsvunnet. Det er trist fordi de kan ikke bake eplekake. „Uten duften av eplekake i huset orker jeg ikke tanken på den mørke, våte høsten og den lange, kalde vinteren”, forklarer mamma. De to ungene drar ut i den skogen for å løse mysteriet. De opplever mange eventyr og treffer merkelige og magiske karakterer.Til slutt treffer de trollmannens sønn. Han har alt en gutt kunne drømme om… Til tross for at han har mange dyre dingser og leker, er han ikke lykkelig. Det eneste han ønsker seg er hjemmelaget eplekake. Og det kan ikke pappa trollman lage selv!
Fortatteren skildrer to familier, „gjennomsnitsfamielen” og „trollmannsfamilien”. Den første familien baker eplekake. Den andre klarer ikke å lage den. Fortellinger har symbolske kvaliteter. Eplekaken symboliserer kjærlighet i familie og ekte verdier.
Trollemannsfamilie avspeiler  mange dagens familier som er opptat av ting og penger og har ikke tid for barna sine. Piotrowska forteller om  foreldre som viser kjærlighet til barna ved å kjøpe fine, dyre ting.
Men denne boka er ikke trist fordi trollmannsfamilien har lært  seg å bake eplekake. Det gir håp for mange  „trollmannsfamilier. Godt håp om bedring i krisrammet dagens familie.
Illustrasjonene er dekorative, vakre og stemningsfulle.
 
Małgorzata Piotrowska, Eplekake, Omnipax, Oslo 2000
Język norweski (bokmål)
Grupa wiekowa/Alder: 3-8 lat/år

poniedziałek, 14 września 2015

Nhu Diep, Nådeløs bildebok for barn

Do tej pory recenzowałam najlepsze książki norweskie. Takie, które chętnie sama bym przetłumaczyła lub postawiła na półce w pokoju dziecinnym. Dziś łamię tę zasadę i piszę o książce, której bym nigdy nie podarowała żadnemu dziecku.  Nie chciałabym jej również zobaczyć w polskiej księgarni.
Ten tekst nie jest wyrazem mojej złośliwości lub krytykanctwa (choć pewnie i takie „zalety” posiadam).  To swoisty instruktaż: „czego nie należy robić w książkach dla dzieci”. A także pokazanie mielizn na jakie nieopatrznie (?)może wpłynąć autor tworzący dla małych czytelników. Nieudane publikacje mają tę zaletę, że pozwalają zastanowić się, czym powinna wyróżniać się dobra książka dla dzieci.
Nhu Diep ostrzegła już na okładce jaka jest jej książka. I tego odmówić jej nie można. Tytuł Nådeløs bildebok for barn należy bowiem przetłumaczyć jako „Bezwzględna książka dla dzieci”. I dokładnie tak jest. Nie czytałam nigdy tak okrutnej książki dla małych czytelników, nie licząc oryginalnych wersji baśni braci Grimm (które wszak pierwotnie dla dzieci przeznaczone nie były) i słynnej dziewiętnastowiecznej Złotej różdżki, (która była manifestacją ówczesnego modelu wychowawczego).
Nhu Diep (a właściwie Quynh Nhu Diep Phuong) to urodzona w roku 1978 w Wietnamie, a mieszkająca w Norwegii ilustratorka. Jako autorka dla dzieci zadebiutowała w roku 2010 książką Lille Ting.  
Na Nådeløs bildebok for barn składają się dwie opowieści. Różnią się one tematem, bohaterami i charakterem ilustracji. Pierwsza z nich nosi tytuł Y. Jej bohaterem jest mężczyzna o tytułowym pseudonimie, którego zaczyna śledzić mały chłopiec. Y budzi podejrzenia, ponieważ ukrywa twarz za zdjęciami/obrazkami i pojawia się wszędzie tam, gdzie przebywają dzieci. Raz jest nauczycielem, innym razem trenerem lub sprzedawcą lodów. Y interesuje się… dziecięcymi pupami i robi wszystko, aby je obserwować. Mały szpieg, który jest pewien, że w końcu zdemaskował Y krzyczy: „Jeg vet hva du driver med, din perverse gris!” (Wiem, czym się zajmujesz, ty perwersyjna, świnio!).

I jeśli oczekujecie teraz, podobnie jak ja oczekiwałam, że będzie to odważna książka o pedofilii, to się mylicie. Oto Y zaprasza chłopca do siebie i pokazuje mu skomplikowane notatki i rysunki dziecięcych pup, z których wynika, że jest on projektantem spodni. Ostatecznie chłopiec zostaje obdarowany takimi nowatorskimi spodniami. Ilustracje należą do tych z gatunku odważnych i „brzydkich”, operujących mocnymi środkami wyrazu. Nhu Diep używa dużo czerni i czystych kolorów: żółci, czerwieni, różu.
Drugie opowiadanie nosi tytuł Kjøtt (Mięso) i rozgrywa się w dżungli w Papule i Nowej Gwinej, gdzie mieszka dziewczynka o imieniu Kiki. Dziewczynka wstaje rano uśmiechnięta i zauważa robaczka, którego daje na śniadanie swojemu przyjacielowi ptaszkowi. Niby nic. Potem przychodzi głodny kotek, któremu dziewczynka daje ptaszka, tego samego, którego czule nazywała swoim małym przyjacielem. Po kotku przychodzi piesek, który… już się domyślacie, też jest bardzo głodny. Kiki daje mu więc kotka, aby się posilił. Dziewczynka stara się również przygotować śniadanie dla siebie, na które jak widzimy na obrazku, składają się… ucięte paluszki. Nagle zjawia się dzika świnia, która - tak już domyślacie się – jest głodna i dostaje na śniadanie pieska. Po świni przychodzi niedźwiedź, którego dziewczynka karmi świnią. Niedźwiedź potrzebuje jednak bardziej treściwego posiłku i szykuje się do zjedzenia Kiki. Tu nadciąga jednak dzielny myśliwy, który zabija niedźwiedzia i ratuje ją. Dziewczynka nazywa go swoim cudownym bohaterem, i kiedy ten prosi, aby zrobiła dla niego jedzenie, ona odpowiada „Nei, jeg lager heller mat av deg” (O nie, ja wolę zrobić jedzenie z ciebie). W finale tej historii, dziewczynka tnie myśliwego na kawałki i zjada go w formie kotletów z miodowym dipem. Jeśli zrobiło wam się niedobrze, to jest to chyba prawidłowa reakcja. Cała ta historia, a szczególnie jej zakończenie mogłoby z powodzeniem konkurować z najkrwawszym horrorem. Horroru dopełniają również ilustracje. Są one utrzymane w czerni i czerwieni i mają mocno ekspresjonistyczny wyraz, w czym przypominają odważny komiks dla dorosłych.

Gdy skończyłam czytać i oglądać tę książkę, byłam naprawdę skonfundowana i pytałam samą siebie: O co tu chodzi? I w tym przypadku postanowiłam postąpić trochę jak prywatny detektyw, czyli zebrać fakty.
Po pierwsze tytuł („Bezwzględna książka dla dzieci”), który pojawia się na okładce w sąsiedztwie rysunku: ręki z nożem. Zostałam ostrzeżona, podobnie jak inni czytelnicy: rodzice i dzieci. Czy mogę mieć pretensje do autorki i wydawnictwa? Chyba jednak tak, bo jeśli jest to książka dla dzieci (a jako taka jest reklamowana), to będzie ona arcytrudna do zrozumienia dla docelowej grupy czytelników.
Norweska recenzja książki, która ukazała się na stronie Barnenokritikk, nosi tytuł Nådeløs bildebok for barn – utfordrende bildebok for voksne, co oznacza „Nådeløs bildebok for barn (Bezwzględna książka dla dzieci) – książka-wyzwanie dla dorosłych”. Norweska recenzentka Linn T. Sunne, stara się znaleźć pozytywne elementy książki, jednak ostatecznie ma wątpliwość, czy publikacja zostanie właściwie zrozumiana przez dzieci.  Próbuje ona znaleźć ukryty sens historii, jakim może być gra z dorosłym czytelnikiem. Gra ta miałaby polegać na tym, że Nhu Diep kompromituje „brudne myśli” dorosłych odbiorców. Doceniając dobrą wolę recenzentki i próbę obronienia tej książki, uważam, że są to jednak poszukiwania tego czego nie ma, a co bardzo chcielibyśmy zobaczyć.  Co do podtekstów i gry kulturowej odczytuję oczywiście aluzję do Czerwonego Kapturka i rozumiem, że Kjøtt jest Czerwonym Kapturek à rebous. Tylko, co z tego?
Mimo, iż jestem daleka od przeceniania literatury pedagogicznej i umoralniającej, to nie zgadzam się na tak pokrętną wymowę książki dla dzieci. Brak granicy między dobrem a złem, który jest tu obecny nie świadczy według mnie o nowoczesności (jaką widzi w niej część krytyków). Co więcej, przeraża mnie. Dziewczynka, która czule przemawia do swojego przyjaciela, a potem go zjada jest bohaterką, której nie trawię, by użyć metaforyki pasującej do Kjøtt.
Natomiast potraktowanie tematu pedofilii w opowiadaniu Y, w tak niefrasobliwy sposób jest według mnie po prostu niebezpieczne. Pedofilia jest niestety tematem ważnym i aktualnym, który zaczyna się pojawiać w norweskiej literaturze dla dzieci. W wielu przypadkach są to ciekawe realizacje. Nikogo jednak nie trzeba przekonywać, że jest to problem trudny. I mając to na uwadze, trzeba go przedstawiać odpowiedzialnie i w sposób dostosowany do wieku odbiorcy.
Oczywiście mam świadomość, że ktoś może mi zarzucić brak nowoczesności i poczucia humoru, a także niezrozumienie nowych trendów, w których przełamywanie tabu ma obecnie wiodąca rolę. Nie bardzo się tym jednak przejmuje, bo jestem przekonana, że takie chwyty i tematy jak: dwuznaczność moralna, okrucieństwo i zbrodnia, nie powinny mieć miejsca w książkach dla małych dzieci. Ich miejsce jest w publikacjach dla dorosłych.  Jednak tutaj mamy do czynienia z książką dla dzieci, o czym świadczy nie tylko tytuł, ale również sposób reklamowania książki i wywiad z samą autorką, który przeczytałam na stronie Dagbladet.
 
A w ogóle, czy pisarz dla dzieci ma dziś jakąś odpowiedzialność? Czy w imię eksperymentu, jakim niewątpliwie jest ta książka, możemy narażać dzieci na negatywne skutki naszych słów i obrazów?
 
Nådeløs bildebok for barn  består av to fortellinger som har ulike temaer og visuelte uttrykk. Y handler om en mystisk mann. Han kaller Y og hver dag har han et nytt yrke. Han jobber som lærer, trener og isselger.  Alle disse yrkene har det til felles at han har god tilgang til barneromper. En gutt begynner å spionere på ham. Det virker som endelig gutten har  funnet ut hvem mannen er. „Jeg vet hva du driver med, din perverse gris!”, roper gutten.  Men hun tok feil. Y er… nemlig buksestrikkambassadør.
Den andre fortellingen har tittelen Kjøtt. Hovedpersonen er ei jente som heter Kiki og bor i Papua Ny-Guinea. Hun er ikke som de andre små jentene. Kiki er en kannibal. Hun møter et dyr og gir det som mat til et større dyr. Til slutt spiser hun en jeger som har reddet henne. Kjøtt er en moderne versjon av eventyret om Rødhette. Men det er ingen moral og ikke noe skille mellom godt og vondt her.
Illustrasjonene i Y  skiller seg fra Kjøtt. De er holdt i svart, rødt, gult og rosa farger. De gir mer barnslig utrykk. Bilder i Kjøtt kjennetegnes av store fargekontraster:  svart, hvitt og rødt. De er litt ekspresjonistiske og passer bedre for  voksne  (f eks tegneserier) enn  barn.
Denne boka passer ikke for barn, etter min mening. Det er et mislykket eksperiment. Pedofili et det et seriøs og viktig tema. Et seriøs tema fortjener en ansvarlig bok. Barn forstår ikke hentydningene til pedofili som ligger i denne boka. I tillegg… hvis forfatteren tar opp  et slik tema som kannibalisme og mord og gir  ingen moral og ikke skille mellom godt og vondt det er uansvarlig. Forfatteren bør ta hensyn at boka retter mot leserne mellom 6 og 9 år.
Nhu Diep, Nådeløs bildebok for barn, Cappelen Damn, 2015
Język/språk: bokmål
Grupa wiekowa/Alder: 6-9